Tłumaczenia - Biuro tłumaczeń - Biura tłumaczeń

„Proszę się śmiać – prezes powiedział żart”

Żart jest nieodłącznym elementem naszej codzienności – towarzyszy nam wszędzie, przydaje się zarówno w sytuacjach czysto towarzyskich, jak i służbowych. Opowiedzenie dowcipu jest szansą na zabłyśnięcie w gronie znajomych, a w czasie spotkania biznesowego jest najpopularniejszym sposobem na przełamanie lodów. Tylko, czy to, co rozśmieszy do łez Amerykanina, będzie równie śmieszne dla Brytyjczyka, i czy Chińczyk się czasem nie obrazi?

O żartach i językach obcychNie trzeba nikogo przekonywać, że znakomita większość żartów ma określone uwarunkowanie historyczne i geograficzne, i stąd też jest ona zrozumiała jedynie dla osób znających kontekst kulturowy danego języka.

Żarty, zabawne zwroty i gra słów mogą okazać się szczególnie ryzykowne w kontaktach służbowych i kręgach dyplomatycznych, a dla tłumaczy to prawdziwe pole minowe. Językowe faux pas jest w stanie nie tylko popsuć atmosferę spotkania, ale nawet doprowadzić do zerwania rozmów. Na tłumaczach spoczywa więc duża odpowiedzialność. Aby nie dopuścić do niepotrzebnego nieporozumienia, ważą oni każde słowo, a najczęściej w ogóle unikają tłumaczenia żartów, opowiadanych przez uczestników konferencji lub spotkania. Bywa to jednak bardzo trudne.

W Stanach Zjednoczonych praktycznie każdy biznesmen na początku spotkania opowiada dowcip. Mówi się nawet, że stało się to niemalże znakiem firmowym Amerykanów. W międzynarodowych koncernach słynna jest historia pewnych japońsko-amerykańskich negocjacji biznesowych. Otóż po zakończonych rozmowach prezes amerykańskiego koncernu tryskał zadowoleniem. Przypisywał on sukces całych negocjacji swojej „skromnej osobie”, twierdził wręcz, że urzekł Japończyków dowcipem, jaki opowiedział na początku spotkania. Wszak podczas rozmów japońscy kontrahenci śmiali się do rozpuku… Rzeczywiście można było się uśmiechnąć, gdy tłumacz powiedział do japońskich biznesmenów…„ Proszę się teraz śmiać, pan prezes właśnie opowiedział żart”.

Tłumacze stworzyli nawet katalog „wpadek” swoich klientów. Na jej szczycie od dawna królują żarty ośmieszające przywary innych narodów, a zaraz za nimi plasują się seksistowskie i rasistowskie dowcipy, których z pewnością nie można wykorzystywać w kontaktach międzynarodowych. Tłumacze unikają tłumaczenia dowcipów nie tylko ze względu na ich tematykę, ani również dlatego, że zazwyczaj pewnej gry słów nie da się oddać w innym języku. Bardzo często tłumacz rezygnując z tłumaczenia żartu, kieruje się swoją wiedzą na temat kultury danego kraju. W niektórych krajach poczucie humoru utożsamiane jest z dominacją bądź agresją. Stąd na przykład kobieta opowiadająca żart może być postrzegana negatywnie. W Stanach Zjednoczonych – kraju pewnych siebie indywidualistów – popularne są „śmiałe” dowcipy. Z kolei żarty Brytyjczyków są przepełnione ironią, którą Amerykanie często mylą z sarkazmem. W Malezji, Japonii i Chinach uśmiechając się i kierując kąciki ust ku dołowi dajemy znać rozmówcy, że to, co robi bądź mówi jest nie na miejscu.

Nawet żartując bardzo się różnimy, choć jak się okazuje można znaleźć pewien „wspólny mianownik uśmiechu”. W 2001 roku brytyjski psycholog profesor Richard Wiseman przeprowadził eksperyment pod nazwą „LaughLab”, opisywany jako największe naukowe badanie humoru. Miało ono na celu znalezienie najśmieszniejszego dowcipu świata. W trakcie badań Wiseman zauważył znaczące różnice pomiędzy rodzajem żartów, które śmieszą poszczególne narodowości. I tak na przykład Brytyjczycy, Irlandczycy, Australijczycy i mieszkańcy Nowej Zelandii preferują żarty oparte na grze słów (ang. pun), podczas gdy Amerykanie i Kanadyjczycy śmieją się najbardziej z dowcipów, w których ktoś „robi kogoś w konia”. Z kolei Europejczycy lubią gagi surrealistyczne lub takie, których tematem są sprawy poważne jak np. choroby, śmierć czy małżeństwo. Choć na temat małżeństwa bardzo lubią żartować także Amerykanie. Przykład:

Dwóch mężczyzn gra w golfa. Jeden z nich już ma uderzyć piłkę, gdy dostrzega w pobliżu kondukt żałobny. Przerywa grę, zdejmuje czapkę, zamyka oczy, zaczyna się modlić. Przyjaciel mówi do niego „Wow, to najbardziej wzruszająca i dająca do myślenia rzecz, jaką widziałem. Jesteś naprawdę porządnym człowiekiem”. Gracz odpowiada: „Tak, byliśmy małżeństwem przez 35 lat”.

A ze śmierci śmieją się również Szkoci: „Chciałbym umrzeć spokojnie we śnie, jak mój dziadek. A nie w panice, jak jego pasażerowie”.

Wróćmy jednak do głównego celu badania profesora Wisemana. Otóż najśmieszniejszym dowcipem świata, wyłonionym spośród 40 tysięcy kawałów z całego świata, okazał się typowy brytyjski czarny humor. Brzmi on tak:

Dwaj myśliwi idą przez las. W pewnej chwili jeden z nich osuwa się na ziemię. Nie oddycha, oczy zachodzą mu mgłą. Drugi myśliwy wzywa pomoc przez telefon komórkowy.

– Mój przyjaciel nie żyje. Co mam robić? – woła.

– Proszę się uspokoić – pada odpowiedź. Przede wszystkim proszę się upewnić, że pański przyjaciel naprawdę nie żyje.
Po chwili rozlega się strzał.
– W porządku – woła do telefonu myśliwy. – I co dalej?

Badania nad najśmieszniejszym dowcipem świata pokazują, że choć zdarzają się żarty, które są zrozumiałe i równie śmieszne w wielu językach, to jednak nie ma „ogólnoświatowego poczucia humoru”. Ale jest coś, o czym pamiętają wszyscy, że najprostszym i niezawodnym sposobem na wzbudzenie uśmiechu (ale już nie śmiechu!) u innych jest po prostu uśmiech. Sprawdzi się w każdej sytuacji i nie wymaga tłumaczenia.

A na koniec, podobno najzabawniejszy dowcip świata (ang. The Funniest Joke in the World), który tak naprawdę brzmi tak: Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! … Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput.

…i pochodzi ze skeczu z pierwszego odcinka Latającego Cyrku Monty Pythona pod tym samym tytułem. Znany jest również jako „Zabójczy dowcip”. Skecz pojawił się w pierwszym odcinku serialu Latający cyrk Monty Pythona, został później odegrany w krótszej wersji w filmie „A teraz coś z zupełnie innej beczki”.

Skecz rozgrywa się w czasie II wojny światowej, kiedy to Ernest Pismak, brytyjski twórca dowcipów zamieszkały w małym domu przy Dibley Road, pisze najzabawniejszy dowcip świata i w konsekwencji umiera ze śmiechu…(Uwaga! ZABÓJCZY DOWCIP)

Bliższe informacje dotyczące tłumaczenia humoru znajdą Państwo w artykule „Naukowo o polskim tłumaczeniu Shreka”.

Grzegorz Kucharczyk
Dyrektor zarządzający. Absolwent filologii angielskiej na UJ. Tłumacz i pasjonat nowoczesnych technologii.